07 czerwca 2012

Praga w jeden dzień

Poniżej krótka relacja z równie krótkiego, aczkolwiek owocnego we wrażenia wypadu do Pragi













Ceny: Drożej niż w Polsce,
Skład: 2 osoby ( Ja, Magda )
Ceny: Drożej niż w Polsce,

  • piwo 0,5 - ok. 25 koron, zależy gdzie kupujemy,
  • bilet 30 minut - 24 korony
  • wjazd na Złotą Uliczkę i inne – ok 250 koron
  • normalny obiad około centrum – 120 koron

Wyjazd do Pragi był obietnicą dla mojej siostry. Obietnicy dotrzymałem i wieczorem 4 czerwca wyruszyliśmy do tego pięknego miasta.W planach był przyjazd w godzinach porannych, intensywne  zwiedzanie i wyjazd wieczorem. Plan zrealizowaliśmy, jednak nie było tak łatwo jak mogłoby się spodziewać (o tym na końcu…)
                Polskibus swoją krańcówkę, znaczy zajezdnię, pętlę, (czy jak to nazywacie u siebie!) ma na dworcu Florenc, stamtąd zaczęliśmy zwiedzanie. Najlepszym sposobem według mnie, jeśli ma się ograniczony czas jest iść na przystanek lini 8, nieco na północ od dworca, dalej przesiąść się w linię 22 i wysiąść na stacji Pohorelec. Mamy wtedy prostą drogę przez Hradczany, Mala Strane, most Karola, do Starego Miasta. Można też podejść kawałek dalej do klasztoru na Strahovie, jednak zrezygnowaliśmy z tego, gdyż zbierało się na deszcz.  Ulicą Loretańską doszliśmy prosto na zamek praski. Zwiedziliśmy plac, na którym o pełnej godzinie zobaczyć można zmianę warty, nam się udało. Dalej zaś poszliśmy pod katedrę św. Wita. Katedra jest piękna, ciężko tylko ją ująć w kadrze, gdyż jest niewiele miejsca do robienia zdjęć. Warto też zwiedzić wnętrze, bezpłatne do pewnego momentu, pod ołtarz się nie podejdzie. Jedyne co ominęliśmy to Złota Uliczka, bilet z tego co się orientuje kosztuje ok. 250 koron, obejmuje również inne zabytki, które niekoniecznie ktoś chciałby oglądać. Samej uliczki już nie zwiedzimy niestety ( kiedyś to kosztowało 50 koron). 
Uroczyste przywitanie turystów z Polski
Po obejściu zamku skierowaliśmy się do ogrodów królewskich, które są bezpłatne, otwierane dopiero od 10:00. Otwarcie ogrodów ogłaszają zawsze o godzinie 10:00 fanfary z Hartigovskiego pawilonu muzycznego, na które udało nam się załapać.  Po zwiedzeniu ogrodów poszliśmy przez most i dalej na Letenskie sady, kolejny obszerny park z ciekawymi miejscami, miejsce gdzie można odpocząć. Dalej nogi poniosły nas na południe na Malostranskie namiesti, skąd już mega łatwo iść na piękny most Karola. Można podziwiać i most sam w sobie bo jest naprawdę okazały, oraz spojrzeć do tyłu i ukaże nam się zamek praski na wzgórzu, piękny widok. Most zwieńczony jest piękną bramą Staromostową, na którą można wejść, jednak po opłacie chyba 50 koron.  Obejrzeliśmy wszystko dokładnie, powoli przechadzając się po moście i skierowaliśmy do centrum by trochę się ogrzać, coś zjeść i się napić. Przy centrum weszliśmy do spoko lokalu, coś jak foodmarket, bierze się kwita przy wejściu, w samym lokalu zamawia określone pozycje i płacimy dopiero przy wyjściu, szybko, ceny przystępne i smacznie. 
Kościół i słynny zegar
Dalej ulice pokierowały nas na Rynek Starego Miasta z pięknym ratuszemkościołem Tyńskim i słynnym zegarem Orłojem.  Napawając swoje oczy widokami ślicznych kamienic poszliśmy dalej na dzielnicę żydowską Józefów, a stamtąd wróciliśmy się przez Plac Wacława, który warto zobaczyć do Nowego Miasta. Plac Wacława zakończony jest majestatycznym muzeum narodowym, z daleka robi wrażenie. Z placu poszliśmy wzdłuż Wełtawy na północ skręcając sobie w różne uliczki, które nam się spodobały i kończąc swoją wędrówkę ponownie na dworcu Praga Florenc. Pragę można zwiedzić na wiele innych sposobów, to jednak jest moja propozycja, która może być przydatna dla czytających naszego bloga ;) Żałuję tylko, że nie widziałem Pragi wieczorem, jednak zamierzam nadrobić to w sierpniu i wreszcie nacieszyć się tym pięknym miastem przez 3 dni. Pragę polecam, piękne miasto, jeszcze lepsze w godzinach porannych kiedy nie ma żadnych turystów. W razie pytań,  bądź wskazówek – komentarze są Wasze ;)

Strony do polecenia

Ob-la-di Ob-la-da life goes on...
Krótka dygresja czyli to o czym wspominałem na początku : Praga jest dla mnie nieszczęśliwa pod względem fotograficznym, w tamtym roku  obcokrajowiec oddawał aparat Justynie, chyba nie skoordynowali swoich ruchów i w wyniku tego aparat wylądował na betonowej posadzce niszcząc przy tym obiektyw. Nie przejąłem się tym tak bardzo, aparat niby był nowy, ale kompakt, zresztą to tylko pieniądze, odda się na gwarancję. W tym roku jednak było inaczej, po wyjściu z busa zorientowałem się ( po ok. 5 minutach, jak doszliśmy 30m dalej na dworzec ), że nie mam mojej najcenniejszej rzeczy, czyli nowej lustrzanki. W pośpiechu wracając na ławkę gdzie się przebieraliśmy, oraz gdzie powinien stać autobus zobaczyłem, że bus odjechał, a na ławce już nic nie ma oprócz siedzącego Czecha zapinającego torbę. Doskoczyłem od razu do niego, pytając  czy nie widział mojego aparatu itd. Ten ze strachem odpowiadał, że nie wie o co chodzi i zwiał przyspieszając kroku. Załamany pytałem jeszcze ludzi, jednak nic, aparat przepadł.  Postarałem się zrobić wszystko co w mojej mocy, aby go odnaleźć. Zostawiłem kartkę w drugim busie PB ( myślałem, że to inny ), poprosiłem znajomych z Wrocławia, aby wyszli na dworzec przeszukać busa jak będzie wracał, czy aby na siedzeniach nie zostawiłem, jednak wszystko na nic. Infolinia PB monitorowała sytuację, nic nie wskazywało aby aparat się znalazł. Pełen dezaprobaty błądziłem po Pradze, kiedy już wieczorem siedzieliśmy na dworcu zadzwoniła do mnie mama z wiadomością, że kierowca PB do Niej telefonował…miał mój aparat! Okazało się, że wstawiłem kartkę do tego samego busa, kierowca przeszukał pojazd i wziął znaleziony sprzęt na swoją kwaterę. Jakie były początkowe intencje kierowcy nie wiem, w każdym razie kiedy wieczorem ten sam kierowca nas odwoził do domu zwrócił mi aparat byłem mega szczęśliwym człowiekiem ze łzami w oczach, z tego stresu zasnąłem w kilka minut.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz